Dość długo szukałam podkładu idealnego na co dzień, który będzie odrobinę bardziej kryjący od zwykłego BB kremu, ale przy okazji nie zrobi z mojej twarzy maski. Przy tym oczywiście musiał zakrywać drobne zmiany skórne, dopasowywać się do kolorytu mojej skóry i lekko ją nawilżać. Idealny produkt o dziwo znalazłam w szafie Astora, co mnie totalnie zdziwiło. Nigdy bowiem nie kupowałam żadnego produktu tej marki- miałam jakieś dziwne uprzedzenia, nie wiedząc czemu.
Lekkość
Podkładem o którym mowa, to Astor Skin Match. Pierwszą rzeczą jaka mnie zaskoczyła to niesamowicie lekka konsystencja tego produktu. Jest dość lejący, ale przy tym nie spływa z dłoni. Odcień idealnie dopasowałam do siebie, więc nic mi się nie odcina. Jednak najlepszą rzeczą w tym produkcie jest to, że dopasowuje się do faktury skóry i sprawia, że jest on niewidoczny! Nie wchodzi nawet w załamania skóry.
Trwałość
Co prawda podkład nie jest tak trwały jak mój ulubiony produkt (Estee Lauder), ale mogę śmiało stwierdzić, że wytrzymuje 6 godzin bez jakichkolwiek poprawek. Więc nie ma tragedii. Tym bardziej, że mam skórę mieszaną, w kierunku do tłustej i po paru godzinach od nałożenia zazwyczaj się masakrycznie błyszczę.